niedziela, 12 listopada 2017

Buszujący w zbożu/ J. D. Salinger



Tak... Ostatnio mam ochotę na wszystko narzekać. Wypełniam test Hollanda na lekcję- nie podoba mi się- narzekam. Wstaję, widzę szare niebo- narzekam. Śpieszę się, brakuje mi czasu- narzekam. Przez to nie lubię tej drugiej części jesieni, jest dołująca, wręcz depresyjna. Odpowiada mi ten krótki okres, kiedy jest ciepło, kiedy idąc lasem, widzę niebieskie niebo i piękne, kolorowe w ciepłych barwach liście chrzęszczące mi pod stopami. Ale ile ten niesamowity czas trwa? Tydzień, góra dwa, w ciągu całej pory roku.

I jeszcze w ten już wystarczająco dołujący czas postanowiłam przeczytać Buszującego w zbożu . Oh... na niego też będę narzekać.


Bohater ogromnie mnie irytował. Jego ciągłe humorki, to "zrobiłbym to, ALE nie mam nastroju" doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Ja oczekiwałam jakiegoś zwrotu akcji, interesującego wydarzenia, czegokolwiek innego od jego bezsensownych pogadanek. Jedyne co dostałam to "nie mam nastroju".

W pewnym momencie zaczęłam szukać celu napisania tego... Zastanawiałam się, co z tego miało wyniknąć. Zaczęłam sądzić, że tam może być jakieś drugie dno, którego ja zwyczajnie nie dostrzegam. Jeżeli ktoś przeczytał i wie, to niech mnie olśni, proszę.

Naprawdę starałam się to zrozumieć, dawałam temu szansę. Ostatnio popełniam więcej błędów. W kwestii kolejności czytanych książek- tak jak ostatnio- a w tym przypadku nie wiedziałam, o czym to jest. Pomyślałam, że ciekawie byłoby przeczytać coś, kompletnie nie znając nic, oprócz tytułu i autora. I tutaj był mój błąd- nie wiedząc, o czym to jest, oczekiwałam więcej, niż to mogło mi dać. Brakowało mi akcji, punktu kulminacyjnego, ciekawych wydarzeń. To była ciągła szara linia- żadnych splotów, niuansów, nic.
 
Jednak nie zastanowiłam się nad czasem, w którym ta książka była napisana- kilka dekad temu. Wtedy była innowacyjna, łamała tematy tabu, przez co przez pewien czas była zakazana. To książka o buntowniczym nastolatku, któremu brakowało autorytetu. Przechodził przez trudny okres- przejście z dzieciństwa w dorosłość. Nie chciał tego, nie chciał zobowiązań, odpowiedzialności. Pisząc ten akapit po pewnym czasie, widzę, że źle do tego podeszłam. Wcześniej też to widziałam, jednak nie w takim stopniu. Nie potrafiłam się utożsamić z tym nastolatkiem, bo sama taka nie byłam ani nie jestem. Tak, teraz pewnie myślisz sobie:" oooooo, wypowiada się nastolatka , która nie wie nic o życiu, gdzie dopiero przed nią czas buntu". Niby tak, jednak...

1. Ptawda jest taka, że ten "typowy buntowniczy nastolatek" nie jest wcale taki typowy. Wynosi tylko 20% populacji nastolatków. Jest to spowodowane zbyt dużymi ograniczeniami nakładanymi na dzieci, które potrzebują pewnego poczucia wolności- dlatego w Azji taki okres buntu  jest rzadkością, nastolatkowie dostają swój ułamek dorosłości, który uczy ich, a nie ogranicza, odwrotnie w Ameryce( więcej o tym w książce 50 największych mitów psychologii popularnej, o której niedługo się wypowiem).

2. Nigdy taka nie byłam. Nie potrafiłam zrozumieć bohatera, bo nigdy tak się nie czułam. Od zawsze kierowałam się dobrem ludzi, na których mi zależy. Nigdy nie chciałam ich ranić, zawodzić. Stąd moje całkowite niezrozumienie bohatera.

Powiem jako podsumowanie, NIE PODOBAŁO MI SIĘ. Męczyło mnie ciągłe oczekiwanie, ii nieotrzymywanie nic w zamian. Jedyne co dostałam, to ciągłe wymówki i niechęć bohatera do wszystkiego. Nie potrafiłam go zrozumieć. Jedyne, co tam polubiłam, to wiersz/piosenka Buszujący w zbożu. Dla znalezienia jej mogłabym poświęcić się jeszcze raz. Tylko dla tego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz